Ciężki dzień. Psychicznie,
fizycznie, jak się tylko da. Spory niedobór snu. Mózg coraz
wolniej przetwarza informacje, bo jest ich już zbyt wiele. Tak dużo
rzeczy do ogarnięcia, załatwienia i nadrobienia. Jedyne marzenie to
łóżko i kilka godzin czystego spokoju. Ale nie bo obowiązki gonią
jak mysz kota. Oczy same się zamykają. Ucho boli. Żołądek
kolejny dzień z rzędu również. Ewidentnie wszystko jest nie tak
jak być powinno. Mimo wszystko po 20 minutach spędzonych w domu
(dokładnie 20) biorę drugą torbę i jadę. Siadam w tramwaju, bo
kręgosłup też już się buntuje. Wszystko mnie boli jakbym miała
z 80 a nie 18 lat. Czytam kilka stron książki. Nie-lektury tak dla
odmiany. Czegoś interesującego. Też tak dla odmiany. I może
również dla odmiany uda mi się ją doczytać do końca. Nie to co
ostatnie 3 lektury szkolne z rzędu. Wybiegam z tramwaju. Wchodzę do
znajomej kamienicy. Widzę znajome twarze i od razu jest mi lżej na
duszy. Ból mija, obowiązki i goniące terminy na dwie godziny
znikają z głowy. Mogę robić swoje z ludźmi, którzy doskonale
mnie rozumieją. Bo oni czują pewnie to samo, jestem o tym
przekonana.
Według testu
temperamentu, który robiłam w trakcie warsztatów o których
mogliście przeczytać tu jestem ekstrawertykiem. Zawsze miałam
dylemat co do tej kwestii, bo nie należę do osób wyjątkowo
towarzyskich, ale typem samotnika też raczej nie jestem.
Uświadomiłam sobie, że źle na to patrzyłam. Nie chodzi o to, że
lubisz być zawsze w centrum uwagi, tylko o to skąd czerpiesz
energię. A ja czerpię ją od ludzi.
źródło |
Ludzie mnie
inspirują. Motywują. Podnoszą na duchu. Uszczęśliwiają.
Oczywiście nie wszyscy. Są tacy, których chciałabym i powinnam
wyrzucić ze swojego życia. I Ty pewnie masz takich w swoim
otoczeniu.
Ale przeważają
jednak tacy, którzy mają w sobie dużo pozytywnej energii. Przede
wszystkim są to ludzie z pasją. Robią coś, co kochają. Co
sprawia im prawdziwą radość. Coś dlaczego mogą poświęcić
mnóstwo czasu i pieniędzy. I nawet jeśli mają za sobą ciężki
dzień lub tydzień, to ostatkami sił dadzą się ponieść tej
pasji. Dzięki niej na nowo nabierają sił i są gotowi do dalszego
działania.
Możliwość
rozwoju zarówno pasji jak i samego siebie w grupie, to świetna
sprawa i warto z tego korzystać. Znajdź ludzi, którzy kochają to
co Ty. Rób to z nimi. Dziel się pomysłami, przemyśleniami,
informacjami. Pytaj, poznawaj, zainteresuj się. To świetna okazja
do nawiązania wartościowych znajomości, które poza konkretnymi
wynikami, wywołają uśmiech na Twojej twarzy.
Wyobraź sobie, że jesteś na
świecie całkiem sam. Zniknęli wszyscy Twoi wrogowie, ludzie
których nie lubisz albo wręcz nie potrafisz na nich patrzeć. Nie
ma też Twojej rodziny i przyjaciół. Nikogo. Tylko Ty i świat. Ale
za to możesz wszystko. Każde marzenie, pragnienie, czy cel może
się spełnić. I to bez nawet najmniejszego wysiłku. Ot tak, jak
pstryknięcie palcami. Albo mrugnięcie powieką, jeśli nie
potrafisz pstrykać. Możesz mieć wszystko, ale jesteś całkiem
sam. Zgadzasz się na taki układ?
Chcesz być na bieżąco? Zapraszam:
Facebook Instagram
Chcesz być na bieżąco? Zapraszam:
Facebook Instagram
Czuję pozytywną energię, TAK TRZYMAJ <3 A co do tego układu z końcu tekstu... Wolę już mieć wokół siebie i przyjaciół, i wrogów, ale za to mieć ciekawe życie :D
OdpowiedzUsuńNo wiesz, staram się :D Pozytywnie to będzie w styczniu!!
UsuńNie zgadzam się na taki układ! ;)
OdpowiedzUsuńMoje myślenie o intro i ekstrawersji także uległo zmianie, właściwie w ostatnich miesiącach. Kiedyś zauważałam u siebie cechy introwertyczne, ale coś mi się nie zgadzało, bo "przecież ja nawet lubię ludzi". Dopiero niedawno zorientowałam się, że nawet jako 80% introwertyczka (a tak się pi razy drzwi określam) mogę lubić ludzi i przebywanie z nimi, ale zdecydowanie lepiej pracuje mi się samodzielnie. I tak jak Ty bierzesz energię i motywację ze spotkań z ludźmi, ja czerpię ją ze swojego wnętrza, zdecydowanie częściej jestem zmotywowana "od wewnątrz", nie od zewnątrz.
Tymczasem świat chyba jest bardziej przystosowany do ekstrawertyków. Bardzo ciekawie ten temat jest rozwinięty w tym wykładzie, być może już słyszałaś, a jeśli nie to polecam, jeżeli interesuje Cię ten temat i znajdziesz chwilę w natłoku swoich zajęć :) http://www.ted.com/talks/susan_cain_the_power_of_introverts
Ale zgodziłabyś się na to żeby zostać całkiem całkiem sama?;p
UsuńObejrzałam, bardzo ciekawy :D Dzięki za polecenie!
Zdecydowanie nie, choć chętnie bym przez pewien czas pomieszkała sama, żeby sprawdzić, na ile potrzebuję towarzystwa :) Choć wiem, że to raczej nierealne, bo jeśli uda mi się zorganizować przeprowadzkę to będzie to zamieszkanie z Narzeczonym, a akurat jego towarzystwo nigdy mi nie przeszkadza ;)
Usuń