wtorek, 20 stycznia 2015

Przestań wymyślać sobie problemy. Dla siebie.


Ludzie mają skłonność do wymyślania sobie problemów. Nie powiecie, że jest inaczej.
Każdy z nas ma jakieś trudności z którymi się boryka. Rzadko występują takie momenty, kiedy zupełnie nic nas nie męczy, wszystko układa się pomyślnie i każdy trybik działa właściwie na swoim miejscu. Prawie zawsze znajdzie się coś, co mogłoby być lepiej. Taki już jest ten świat.
Mimo to i tak ciągle sobie sami coś dokładamy. Tylko po co?
Dziewczyna w sumie lubi siebie. Jest całkiem niebrzydka. Może i można by było parę rzeczy zmienić, czy poprawić. Może tu i ówdzie mogłoby być mniej, a gdzie indziej odrobinę więcej, ale właściwie jakie to ma znaczenie? Akceptuje siebie taką, jaka jest.
Jak każdego dnia, spotyka grupę swoich koleżanek. No i zaczyna się.
Ta narzeka na za grube uda. Inna na brak cycków. Trzecia na to, że zaś cycki ma za duże, a to bardzo przeszkadza. Tej się nie podobają jej zęby, ta ma dziwne włosy (chociaż nie jest w stanie zdefiniować w czym są dziwne). Każda narzeka, jaka to jest brzydka i biedna z tego powodu. Co robi nasza bohaterka?
Ano dostosowuje się do reszty i też wyszukuje sobie jakiś kompleks. Przecież to tylko na potrzeby rozmowy, przecież ona się całkowicie akceptuje. Tylko, ze jeden, drugi taki przypadek i nagle cała
samoakceptacja się sypie. Bo mózg zaczął sobie kodować, że przecież coś z nią jest nie tak.


Ona. I on. Krótkie rozmowy, długie spojrzenia. Potem coraz dłuższe rozmowy, coraz głębsze spojrzenia. Nieśmiałe uśmiechy, delikatne zaczepki. Chemia unosi się w powietrzu.
Kolejny dobry dzień. Udało im się trochę więcej pogadać. Ona powoli zaczyna czuć się trochę pewniejsza tego, że rzeczywiście mu się podoba. Ma dobry dzień, dużo się uśmiecha.
A potem nagle zaczyna układać w głowie czarne obrazy.
A może on chce ją tylko zaciągnąć do łóżka? Może to zwykły podrywacz i traktuje w ten sposób jakieś 10 innych lasek? A może założył się z jakimś kumplem, że uda mu się ją poderwać? Wariacji tak wiele, a humor gaśnie. Gaśnie. Gaśnie, gaśnie, gaśnie... Aż w końcu po ekscytacji i radości nie zostaje ani śladu. Za to chce jej się płakać, słuchać smutnych piosenek i narzekać, że faceci są beznadziejni. A dlaczego? Bo tak sobie uroiła.


Wpadasz do szkoły. Masz dobry humor, zjadłeś dobre śniadanie i wypiłeś ulubioną kawę. W tramwaju udało Ci się załapać na miejsce siedzące. Nawet nie śmierdziało jakoś bardzo. Naprawdę zapowiada się dobry dzień.
Wpadasz do szkoły. Spotykasz kogoś znajomego. Pytasz : jak tam?
Odpowiada: a nijak. Nie chce mi się. Co odpowiadasz? Najlepiej, że też Ci się nie chce. I rzeczywiście się odechciewa. A zapowiadało się tak dobrze.


W naszych myślach tkwi potężna siła. Umiejętność kierowania swoim nastawieniem w taki sposób, byśmy podchodzili do spraw w pozytywny sposób, jest umiejętnością, której z pewnością warto się nauczyć. Dla siebie.
Oduczyć się wymyślania sobie problemów też warto. Dla siebie.

Na tym świecie potrafi być wystarczająco paskudnie. Po co sobie samemu stwarzać problemy?

Wpis powstał w ramach wyzwania:styczeń w słowach Różowej Klary.

Chcesz być na bieżąco? Zajrzy na Facebook i Instagram.

6 komentarzy:

  1. Zgadzam się w 100 % z tym co napisałaś. Sama zuważyłam, że często nastawienie i opinie innych mogą przekształcic nasze własne zdanie. Najważniejsze jest to, aby byc wiernym swoim przekonaniom, nawet jeśli bywa to trudne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie raz to bywa bardzo trudne!
      Ale trzeba próbować :)

      Usuń
  2. Ważne, mądre słowa :) Moim zdaniem dobrze widać zjawisko, które opisałaś też w nieumiejętności przyjmowania komplementów - wciąż znam niewielu ludzi, którzy odpowiadają na komplement zwyczajnym uśmiechem i słowem "dziękuję". Częściej słyszę "wcale nie", "tak, jasne...", "to stare buty", "e, tam, to sukienka z lumpeksu, za 10 złotych" albo po prostu ciszę połączoną z zawstydzeniem. Nie wiem czy to taka fałszywa skromność nie jest czasem trochę wynikiem wychowania w taki sposób. A może nabywa się ją właśnie dlatego, że "wszyscy tak mówią"?
    Dzisiaj miałam spory egzamin i po wyjściu z niego kusiło mnie, żeby powiedzieć (i sobie w duchu i innym), że dobrze mi poszło, bo był prosty. I dopiero po chwili zorientowałam się, że dobrze mi poszło, bo się przygotowałam i właśnie takie wyjaśnienie jest, według mnie, lepsze, a na pewno bardziej motywujące :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tymi komplementami rzeczywiście jest problem. Sama im więcej ich słyszę, tym gorzej je znoszę... Ale trzeba się uczyć.
      Trzymam kciuki za dobre wyniki egzaminu, chociaż pewnie świetnie Ci poszło skoro byłaś przygotowana :)

      Usuń
  3. Ciekawe ujęcie tematu z projektu. Masz rację,pora przestać wymyślać sobie problemy.

    OdpowiedzUsuń