Ona i
on. Jak dwa puzzle z 1000 kawałków układanki. Akurat te dwa, które
do siebie pasują. Wszystko miałoby sens. Boczni obserwatorzy od
ręki połączyliby ich w parę. Tak bardzo
zgraną. Ale żeby się zgrać, to trzeba ćwiczyć. Żeby puzzle się
dopasowały to trzeba je do siebie przyłożyć. A żeby to zrobić,
trzeba włożyć w to trochę wysiłku. Czasem trochę więcej, niż
tylko trochę.
Żeby
roślina urosła, trzeba ją podlewać. Żeby ciasto urosło, trzeba
je ugniatać. Żeby zrobić kaloryfer, trzeba ćwiczyć. Pokazywanie
ludziom rozpikselowanego zdjęcia i wmawianie, że to Ty, nie zrobi z
Ciebie gwiazdy fitnessu. Poza tym trochę szacunku do ludzi, kto Ci uwierzy.
Mamy
czasy biegu, sukcesu, dążenia do celu. Podążamy wytyczoną
ścieżką, zdobywamy, pokonujemy trudności, przeskakujemy kolejne
szczeble. Gdzieś tam, bliżej lub dalej jest to coś, do czego
dążymy.
Po
drodze mijasz ludzi. Wiesz, że są Ci potrzebni. Nie jesteś
przecież samotnikiem. Wcale ich nie wyzyskujesz na swojej drodze.
Często są odskocznią od walki, dobrym dodatkiem do Twojej gonitwy.
Tyle że coraz częściej traktujesz ich jako tę łatwiejszą część
życia.
Przyjemność,
która nie wymaga większego wysiłki.
Jest,
kiedy chcesz odpocząć. Kiedy potrzebujesz się wygadać, wyżalić,
wypłakać. Kiedy chcesz pochwalić się swoim sukcesem.
Ludzie
potrzebują czasu, uwagi. Nie są tylko dodatkiem, ozdobnikiem do
Twojej listy rzeczy do zaliczenia. Żeby brać coś z
relacji, trzeba włożyć w nią coś od siebie. Przyjaźni
nie zbudujesz na jednej imprezie w miesiącu, czy kawie raz na dwa
tygodnie. Na przelotnej rozmowie na czacie i telefonie w czasie
stania w korku. Rozmowa to nie tylko wymiana ostatnich problemów i
licytacja sukcesami. A między jednym, a drugim kilka plotek.
Nie zdobędziesz miłości strojąc
się na spotkanie. Pokazując
się zawsze od perfekcyjnej strony. Stawiając kawę, piwo, czy kino.
Prezentując swoje sukcesy. Możesz imponować, ale co z tego?
Gubimy gdzieś nasze zdolności
komunikacji. Umiejętność tworzenia głębokiej relacji.
Życie jest za krótkie na powierzchowne znajomości, które nic nie
wnoszą. Nie doceniamy często tych wartościowych. Dajemy się
omamić tym, którzy potrzebują tylko uwagi i uwielbienia.
Podsycania w nich poczucia własnej wartości. Unikamy
większego wysiłku, którego wymaga budowanie relacji. Chcemy
łatwiej, prościej, szybciej. Najlepiej bez wyjścia z domu, w
przerwie między obowiązkami.
Dlaczego?
Dla mnie symbolem pustości naszych relacji jest fakt, że często rozmawiając z kimś, piszemy smsy albo bawimy się komórką. I całe to "utechnologicznienie" "relacji" przez które, przynajmniej w moim odczuciu, wybieramy coraz częściej samotność.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, to też koszmar.
UsuńJeśli ktoś w trakcie spotkania bawi się telefonem, mam ochotę wyjść ;/
Oh, no to teraz mam nad czym myśleć... Znowu pogubiłam się w nawiązywaniu relacji międzyludzkich, znowu technologia waży nad takimi spotkaniami na kawie czy po prostu podczas okienka na uczelni... Dzięki za ten wpis, serio jest dla mnie ważny! <3
OdpowiedzUsuńmiałyśmy zorganizować kawę skypową !
UsuńWidziałam dzisiaj filmik, który pokazywał bajkę o Kopciuszku, tylko w dzisiejszych czasach. Umówili się przez neta, prawie nie spotkali, ale gdy już im się udało skończyło się tylko na seksie. Mam nadzieję, że nie będzie z nami aż tak źle, bo to chyba jest jeszcze problem bardziej amerykańskiego społeczeństwa niż naszego.
OdpowiedzUsuńTeraz, kiedy weszłam na Twojego bloga przypomniałam sobie, że już przecież tutaj byłam :) Szczerze życzę powodzenia w pisaniu i żeby nikt Cię już tak nie poturbował jak ja na Blosilesii :p
Też widziałam ten filmik i mam nadzieję, że do takiego etapu nigdy nie dojdziemy. To by było naprawdę przykre.
UsuńDziękuję bardzo :) Wcale mnie aż tak nie poturbowałaś :P