środa, 7 stycznia 2015

Podsumowanie grudnia

Przeglądając kalendarz, mam w głowie czarną dziurę. Totalnie nie pamiętam, co działo się w grudniu. A wiem, że było tego całkiem sporo. Nie wiem jak to się stało, że ten miesiąc już minął. Dopiero co starałam się nie połamać sobie nóg na oblodzonych chodnikach w Górkach Wielkich, a tu już po Święcie Trzech Króli.
Udało mi się jednak zmobilizować pamięć i wygrzebać z jej czeluści parę perełek. I parę nie-perełek też.

Filmy:
W grudniu udało mi się obejrzeć całkiem sporo (przynajmniej jak na mnie) filmów. Główną przyczyną tego zjawiska były zapewne święta i pobliskie im dni wolne. Co mogę polecić? Poza tymi o których pisałam w Przeglądziekomedii romantycznych o przyjaźni z efektami specjalnymi, zdecydowanie powinniście zobaczyć 'If I stay'. Gorąca, smakowita herbata. Miękki kocyk. Świeczki i lampki świąteczne. I przepiękna historia o miłości. Pierwszej, bardziej platonicznej niż te powyżej. Dużo bardziej dramatycznej. Ale uprzedzam, może Wam się potem zamarzyć taki Adam. A niestety ciężko drugiego takiego znaleźć.*

*Jakbyście mieli namiar na przystojnego muzyka, wiecie jak się ze mną skontaktować.

Książki:

Co do książek, które przeczytałam w tym miesiącu, mam bardzo mieszane uczucia.
Na pierwszy ogień poszedł „Poradnik dla ambitnych kobiet. Jak zrobić karierę?”. Sama nie wiem, co o niej myśleć. Jakoś nie do końca mnie przekonała. Dla osób, które dopiero zaczynają przygodę z tematem przedsiębiorczości, z pewnością znajdzie się w niej sporo ciekawych informacji.

Uwierz, że możesz.” To taka chrześcijańska wersja „Sekretu”. Jeśli ktoś uważa, że Sekret jest zbyt sekciarski ( a są tacy), to polecam tą pozycję. Treść ma dość podobny przekaz, ale przedstawiony z punktu wiary, religii i Boga. Przyznaję, że nie doczytałam do końca, ale aktualnie nie potrzebuję takiej duchowej inspiracji, jednak z pewnością nie raz do niej wrócę.

I na koniec lekka, przyjemna, odmóżdżająca lekturka czyli „W śnieżną noc”. Zbiór trzech opowiadań (każde napisane przez innego autora), których akcja odbywa się w jednym miasteczku, w jednym czasie. Postaci się ze sobą przeplatają, na koniec wszystko się ze sobą łączy ( ale nie zdradzę jak). Jest miło, świątecznie, sympatycznie. Dosyć infantylnie, ale czasami dobrze przeczytać taką słodką opowiastkę.

Miejsca:

Akant – moje absolutnie ulubione miejsce, z którym wiąże się parę dobrych wspomnieć. Niesamowity klimat, ciekawy wystrój, nad którego koncepcją można się zastanawiać godzinami. Mam już kilka teorii spiskowych. Pyszna kawa, herbata i wino. Bardzo wygodne kanapy i fotele. A do tego świetna muzyka w tle. Czego chcieć więcej?

Teoria i wizyta Olly– tutaj haczę właściwie już o styczeń, ale nie chcę czekać do następnego podsumowania z grudniowo-styczniową wizytą Olly na śląsku. Jak mogliście się już zorientować (albo i nie) z Olą znamy się prywatnie ( w sensie że nie tylko blogowo) . Poznałyśmy się w zeszłe wakacje w trakcie Kampusu Dziennikarskiego, ale kontakt nawiązałyśmy już po nim. Na przełomie sylwestrowo-noworocznym Olly zawitała na Ś


ląsk i miałyśmy okazję spotkać się dwa razy, poplotkować (chociaż i tak robimy to prawie codziennie) wypić jedną kawę i gorącą czekoladę właśnie w Teorii. Poszłyśmy tam razem ze znajomymi (pozdrawiam serdecznie jeśli to czytacie), posiedzieliśmy, wypiliśmy, pograliśmy w planszówkę. Jak ja dawno nie grałam w planszówki!
Polecam Teorię na spotkania ze znajomymi. Ale lepiej zrobić rezerwację, bo jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby tam nie było dużo ludzi.

Pierwsze spotkanie odbyło się w zawsze otwartym Macu. Sieciówki czasem ratują tyłek jednak.
Klub Kocynder w Chorzowie w którym mieliśmy okazję występować ze Swaggoutem. Ładny wystrój, fajna muzyka, miła obsługa, dobre drinki. Polecam. A że niedługo być może znowu tam zatańczymy, więc zapraszam.

No i Rybnik.
W grudniu razem ze znajomymi z Korby zaczęłam wycieczkę (zwaną również tripem) po Śląsku. Pierwszym punktem zwiedzania był Rybnik. Od tego dnia już przestał mi się kojarzyć tylko ze szpitalem psychiatrycznym.
Różowa kręgielnia( wybaczcie, nie pamiętam nazwy, ale tamtejsi będą kojarzyć o co chodzi )- fajny wystrój i piękne żyrandole. Jak ktoś jest z okolic i nie ma pomysłu na miejsce w którym można by zrobić imprezę, to myślę że całkiem fajna opcja.

No i mój pierwszy raz na łyżwach. Do ostatniej chwili chciałam się z tego wykręcić, ale ostatecznie poszłam, pojeździłam, zaliczyłam. I mi się podobało. Obyło się bez gleby, nawet oderwałam się parę razy od barierki (głównie przy asysście kolegi, ale przecież to pierwszy raz).


Internety:
Ponieważ ostatnio dostałam kilka pytań o to jakie blogi polecam, dlatego szykuję dla Was osobnego posta na ten tematy. Tymczasem chciałabym Was zaprosić na świeżo otwarte kanały dwójki moich znajomych czyli Agnieszki i Mitty'ego. Zerknijcie, a nuż Wam się spodoba.


A jak Wam minął grudzień? Co ciekawego robiliście? Jakie polecacie książki i filmy? A może znacie jakieś fajne miejsca na śląsku, które warto odwiedzić?


4 komentarze:

  1. Oglądałam "If I stay" ostatnio,może trzy dni temu?
    Mam namiar na przystojnego muzyka,ma na imię Adam w dodatku ;)
    Ale jakoś się nie polubiliśmy.

    Pooglądam te kanały niedługo :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój pierwszy (i jak na razie ostatni, choć było to już trzy lata temu) raz na lodowisku był znacznie gorszy niż Twój - co prawda także nie zaliczyłam gleby, ale czy przypadkiem nie dlatego, że nie oderwałam się od barierki? (Koledzy: "No, chodź, daj rękę, przejedź się kawałek"; ja: "Nie mogę. TU JEST ŚLISKO!" - czyli historia z serii odkrywam Amerykę i Ameryka mnie zadziwia :D).
    I muszę się pochwalić, że też w przerwie świątecznej udało mi się obejrzeć dwa filmy (super wynik, biorąc pod uwagę moją afilmowość) - "Listy do M." (bardzo mi się podobały, ale to było nad ranem w Nowy Rok i czułam święta bardziej niż w Boże Narodzenie - tajemnica wyjaśniona) i "W pogoni za szczęściem" - myślę, że ten drugi obiektywnie, nie tylko w święta, bardzo pozytywny i fajny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha też nie chciałam bardzo długo odkleić się od barierki, ale w końcu koledze udało się mnie przekonać.
      "Listy do M." widziałam jakieś dwa lata temu w czerwcu (bardzo swiąteczny miesiąc, nie ma co), bardzo fajny film. A tego drugiego nie znam więc chętnie obejrzę :D

      Usuń