Chłodne sobotnie popołudnie. Wybiegam
z mieszkania w pośpiechu. Jak zwykle wydawało mi się, że jeszcze
mam tyle czasu, a potem w ostatnim momencie próbowałam jedną ręką
malować rzeczy, a drugą ogarniać włosy. Lecę na przystanek.
Zawsze wydawało mi się, że jest jakoś bliżej. Trzęsą mi się
ręce, trzęsą mi się nogi. Rozmawiam przez telefon z Olly i gadam
od rzeczy, żeby chociaż trochę się uspokoić. W ostatnim momencie
wpadam do autobusu. I uświadamiam sobie, że przecież miałam spiąć
włosy, żeby nimi nie trzepać z nerwów. Taki tik.
Nie mogłabym załatwić ważnej
rzeczy bez przygód. Nie może
obyć się bez problemów zdrowotnych, komunikacyjnych, ubraniowych,
czy jakichkolwiek innych. Zawsze coś jest nie tak. Inaczej by się
nie liczyło. Gdybym na rozmowę dotarła, nie gubiąc się przy tym
dwa razy, to by się nie liczyło. Gdybym pytając o drogę, nie
pomyliła Psychologii z Pedagogiką (i przy okazji prawie nie dostała
zawału na wieść, że Szkoła, której 'szukam' jest na w innej
części miasta) to nie byłabym najwyraźniej sobą. Ale
grunt to się nie poddawać, pomimo przeciwności losu.
Kiedyś opowiadałam Wam o niepewnej
siebie dziewczynce, której strefa komfortu ograniczała się do
grona przyjaciół i własnego pokoju. Dzisiaj
ta sama dziewczynka, pomimo złego samopoczucia i błądzenia po
obcej dzielnicy, poszła przekonać dwie kobiety, że jest
odpowiednią osobą na to miejsce. Zostawiła trzęsące się ręce i
nogi za szklanymi drzwiami. Pewnie uścisnęła dłonie obcych osób
(chociaż nadal ma problem z zapamiętywaniem imion). Usiadła
naprzeciwko, uśmiechnęła się pogodnie, wzięła głęboki oddech.
Odpowiadała płynnie na wszystkie pytania. Nie miała gotowej
właściwie żadnej odpowiedzi. Pełne skupienie, a słowa same
płynęły. Anegdotki, uśmiech, szczerość, kontakt wzrokowy.
Kontrola nad własnym ciałem. Niedotykanie włosów. I wychodząc
wiedziała, że dała z siebie wszystko. I bez względu na wynik,
była z siebie dumna.
Nie można się poddać, nawet jeśli
wszystkie znaki na niebie i ziemi są są przeciwko Tobie. Im
więcej wysiłku Cię to kosztuje, tym satysfakcja będzie większa.
Bo wiesz, że zasłużyłeś. Bo wiesz, że przezwyciężyłeś
słabości i dałeś z siebie wszystko. Czasami trzeba
sprawdzić samego siebie. Czasami świat spróbuje nas sprawdzić.
Kiedy coś przychodzi zbyt
lekko, zbyt łatwo to często tego nie doceniamy. Często wydaje się,
że to wcale nie było warte żadnej walki.
Kiedy
musisz się naharować czy psychicznie, czy fizycznie, żeby zdobyć
to na czym Ci zależy, doceniasz to podwójnie. Nawet jeśli
nie wygrasz, to już jesteś zwycięzcą. Pokonałeś
samego siebie.
Kiedy Wy czytacie tego posta, ja jestem na wyjeździe, który jest wynikiem tej rozmowy ;)
Kiedy Wy czytacie tego posta, ja jestem na wyjeździe, który jest wynikiem tej rozmowy ;)
Gęba mi się śmieje, kiedy przypomnę sobie ten dzień <3
OdpowiedzUsuń