Mała, (nie)zgarbna. Całkiem urocza z
wyglądu. Raczej niepozorna w porównaniu z jej większymi siostrami.
Najważniejsze było i tak, żeby po prostu ważyła kilo. Nie
więcej. Mniej byłoby do przyjęcia. Zwłaszcza przez moje mięśnie.
Przez Panią instruktor może trochę mniej.
Niepozorna to ona jest tylko z
wyglądu. Po 16 chopach (mam nadzieję, że tak to się pisze, jeśli
nie to poprawcie mnie (: ) okazuje się trochę wrednawa. Zwłaszcza
dla pleców i ramion. A następnego dnia uda i pośladki nie mają
ochotę na kolejne spotkanie. Za to umysł nie może się go
doczekać.
Zauważyliście, że zmęczenie
psychicznie (podobnie jak ból) często bywa dużo trudniejsze do
zniesienia niż fizyczne?
Kiedy po trzech dniach intensywnej
nauki momentami zapominacie, jak się nazywacie. Patrzycie na górę
podręczników, nie wiedząc, za co się zabrać. Wszystkiego jest tak
dużo, że nie wiadomo co zrobić najpierw. Jestem pewna, że znacie
ten stan. Łóżko i ciepła kołdra są wtedy Waszym najlepszym
przyjacielem, a koturny i szminka w ogóle Wam nie w głowie. W
takich chwilach przydałby się dres. Jak na złość coś takiego w
Waszej szafie akurat nie egzystuje. Pozostaje nawiązać trwały
romans z kawą.
Ale w końcu trzeba powiedzieć dość
i wykorzystać jedno
„wolniejsze” popołudnie. Chwycić torbę, butlę wody, wygodne
buty i na przykład dynię. I
pobiec mocno się zmęczyć.
Z
warzywami można gotować, ale można też ćwiczyć.
Nie
tylko z ciężarkami można trenować, można i z warzywami. Z taką
dynią na przykład.
Moje
pierwsze spotkanie ze speedballem zaliczyłam z kapustą. Nie wyszło
nam zbyt dobrze. Nie pasowałyśmy do siebie. Pomarańczowa koleżanka sprawiła się znacznie
lepiej, nie tylko ze względu na wagę, ale także fakturę (nie
ślizga się w dłoniach) oraz wielkość (mam dosyć małe dłonie i
utrzymanie kapusty było kłopotliwe). Polecam, Dashka.
A co
można z takową dynią zrobić po treningu? Zjeść.
Osobiście
uwielbiam krem z dyni z prażonymi pestkami. Przymierzam się do
muffinek, próbowaliście? A może znacie jakieś smaczne przepisy przy
których można wykorzystać dynię?
Jako
że w ten weekend wyjeżdżam do Hiszpanii, następny tekst pojawi
się dopiero w kolejną niedzielę. Jeśli jednak macie ochotę być
na bieżąco i zobaczyć co u mnie oraz jak wygląda Barcelona w październiku, zapraszam na Instagram :)
Tekst powstał w ramach wyzwania Październik w słowach.
Mam nadzieję, że odkrycie sportowo-kulinarne też się liczy :)
Liczy się kreatywne podejście do tematu! :D my z dyni robimy jeszcze placki, ale zupa krem z wędzonym twarogiem zdecydowanie wymiata!
OdpowiedzUsuńZdarzyło się, że wykorzystywałam butelki z wodą ale warzywach nigdy nie pomyślałam :)
OdpowiedzUsuń